środa, 21 sierpnia 2024

Rafał Brzeski poleca

Udręczeni zza Oceanu



Autor książki, którą poniżej polecam, jest pisarzem, krytykiem i dziennikarzem, tak przedstawia go wydawca. Ten kulturoznawca jest Amerykaninem, mieszka w Nowym Yorku, więc nic dziwnego, że zbiór esejów, traktujących o twórcach, których dzieła są okupione cierpieniem, skupia się przede wszystkim na pisarzach, muzykach, aktorach i reprezentantach wszelkich innych artystycznych branż, którzy urodzili się w USA i tam spełniają się twórczo. Tych pochodzących z Europy jest zaledwie kilkoro. Wszystkich jednak łączy to, że mieli biografie naznaczone bólem duszy i ciała.
Pisząc o artystach, których los postawił na jednej drodze, w tym przypadku o Deanie Martinie i Jerrym Lewisie, autor konstatuje: „Biorąc pod uwagę skłonność udręczonych artystów do waśni, łatwo jest wyobrazić sobie, co dzieje się, gdy ścieżki kariery dwóch takich twórców splotą się ze sobą na stałe. Podobne sytuacje zwykle prowadzą do tarć, które z jednej strony niszczą łączące artystów relacje, z drugiej — stają się motorem napędzającym ich twórczość”. Ci dwaj byli komikami, ale napięcia między nimi były dla obu przez dziesięć lat nie do zniesienia. Dotyczy to również małżeństw ze świata sztuki. Najpierw parę łączy fascynacja, ale kiedy potrzeby różnej natury zostają zaspokojone, dochodzi do zdrad, niechęci, a nawet zawodowej rywalizacji. Dzieje się tak, bo artyści dotknięci są egocentryzmem, żądzą sukcesu, nienasyceniem w tym względzie i to rozbija pary. Niekiedy kończy się taki związek samobójstwem jej lub jego, ale najczęściej rozwodem, a dzieci pozostawiane są samym sobie.
Przytoczone biografie wskazują na to, że toksyczne osoby miały trudne dzieciństwo, że miały skłóconych rodziców, przeżyły rozmaite traumy, niekiedy niedające się pokonać do końca życia. A Tina Turner w jednym z wywiadów wyznała, że niejednokrotnie miała chęć użycia broni, żeby jej mąż Ike już nie funkcjonował w jej życiu. A szczególny splot niszczących okoliczności niszczył Vincenta van Gogha, który nie wierzył w swój geniusz, miewał napady szaleństwa, trwał w trudnych okolicznościach dzięki pomocy brata, a kiedy ten się ożenił, był bliski załamania. Należał do tych twórców, którzy sami szukali pomocy psychiatrycznej. W czasie pobytu w szpitalu namalował około trzystu dzieł.

Kiedy czytałem te poruszające teksty, doszedłem do przekonania, że Ameryka nie stwarzała wbrew mitom sprzyjających warunków do tworzenia i rozwoju. Artysta czuł się zobowiązany do sukcesu za wszelką cenę. A kiedy sukces nie przychodził, samopoczucie wzmacniały wszelkiego rodzaju używki, a ich nadmiar, a szczególnie połączenie kilku środków narkotycznych powodował zgon.

Kiedy czytelnik wertuje te krótkie biografie, odczuwa niedosyt, że relacje kończą się tak szybko, a wyobraźnię pobudzają portrety twórców autorstwa Robbiego Leeo.

Ten niedosyt może być zaspokojony dzięki mądrej konstrukcji książki. Jej dziewiątym rozdziałem jest kalendarium, które zaczyna się od rysunków naściennych z 25 tysiąclecia przed naszą erą, a kończy się na 2011 roku m.in. śmiercią Elizabeth Taylor, więc można prześledzić rodzaje twórczych frustracji, a na koniec sięgnąć do listy źródeł, a z niej wybrać pozycje szerzej traktujące o artystach, w książce krótko przedstawionych.

W spisie zawartości w lapidarnych sformułowaniach są wskazane źródła cierpienia i frustracji, między innymi trudne dzieciństwo, chorobliwa nieśmiałość, niespełniona miłość czy potrzeba dominowania za wszelką cenę. Po lekturze tej pozycji nachodzą czytelnika refleksje, jaka jest granica między szaleństwem a geniuszem.

Christopher Zara „Artyści udręczeni”, ilustracje Robbie Lee, tłum. Jakub Bartoszewicz, wydanie Burda Publishing, Polska Sp. z o. o., Spółka Komandytowa, Warszawa 2015.

środa, 14 sierpnia 2024

Bronisław Krzemień poleca


Problemy ponad czasem





Kristin Hannah, autorka książek, których nakład osiągnął milion, w „Słowiku” wraca do czasów drugiej wojny światowej, ale prolog i epilog wskazuje na to, że powieść powstawała w czasie, kiedy nękała nas pandemia. Relację snuje jedna z sióstr, które przeżyły wojnę. To siostry, Francuzki Isabelle i Vianne. Obie mają diametralnie różne charaktery, są poróżnione od czasu, kiedy ich ojciec przetrwał pierwszą wojnę, ale wrócił tak spustoszony, że córki nie mogły go poznać. Ze wspaniałego męża i ojca zamienił się w bezwzględnego alkoholika, a kiedy przedwcześnie zmarła matka dziewczynek, pozbył się córek, oddając je w nieżyczliwe ręce oschłej kobiety, a jedną do szkoły z internatem. O ile starsza Vianne uciekła w dziewczęcą miłość i wczesne macierzyństwo, o tyle młodsza uciekała z kolejnych szkół z internatem, gdzie nie znoszono jej trudnego, niepokornego charakteru. Isabelle nie mogła przebaczyć ojcu, jak je potraktował. Wojna rozdzieliła rodzinę. Wspaniały i odpowiedzialny mąż starszej z sióstr poszedł na front i znalazł się w obozie. Młodsza opuściła siostrę i siostrzenicę, obudził się w niej duch patriotyzmu. Nie mogąc znieść bezruchu, włączyła się do ruchu oporu.

Obce było jej poczucie lęku. Kiedy trzeba było pomóc zestrzelonym alianckim lotnikom, ona przeprowadzała ich przez Pireneje do Hiszpanii, gdzie byli ratowani w angielskim konsulacie. W tym czasie odszukała ojca, na siłę tym razem lokując się w jego paryskim mieszkaniu. Ze zgrozą dowiaduje się, że on pracuje w faszystowskim biurze. Tymczasem w mieszkaniu niewielkiego miasteczka koło Tours faszystowskie władze umieszczają niemieckiego oficera. On okazuje się przyzwoitym człowiekiem. Ustala, w jakim obozie przebywa mąż Vianne. Pomaga wysyłać mu paczki, a pomoc żywnościowa ratuje jego gospodynię od głodu. To miasteczko znajduje się w sąsiedztwie lotniska. Jego mieszkańców dotykają prześladowania Żydów. A Izraelitką jest sąsiadka i najbliższa przyjaciółka bohaterki. Kiedy próbuje przedostać się Racheli do bezpiecznej strefy, zostaje zastrzelona jej córeczka, a nasza bohaterka zabiera jej synka, ogłaszając, że to osierocone dziecko jej kuzynki. Z czasem w klasztorze lokuje żydowskie dzieci, urodzone ze Francji, ale oddzielane od rodziców.

W powieści mamy wątek miłości Isabelle i uczestnika ruchu oporu, jej ojciec okazuje się „wtyczką” w faszystowskim biurze, dzięki czemu ma dostęp do ważnych informacji. Niestety ratując lotnika, jej siostra zabija tego szlachetnego oficera, a jego miejsce zajmuje okrutny, bezwzględny faszysta, gwałcąc piękną Vianne. Owocem gwałtu jest ciąża, zbliża się koniec wojny, a jej siostra, osadzona w obozie dla politycznych wrogów ocaleje, kiedy alianci wyzwalają obóz.

Żydowska organizacja z USA zjawia się w miasteczku, by odzyskać ocalone dzieci, w tym również chłopczyka, którego Vianne wychowuje jak własnego synka przy pełnej akceptacji męża, który szczęśliwie wraca do rodziny. Powieść obfituje w dramatyczne sytuacje, wielkie uczucia, w tym pojednanie sióstr. Nim wojna się skończy, faszyści chcą ująć Słowika. To pseudonim Isabelle w konspiracji. Kiedy jej bezpieczeństwo jest zagrożone, ojciec przyznaje w więzieniu, że on jest Słowikiem i zostaje rozstrzelany na oczach córki. Miłość, heroizm, poświęcenie, wybaczenie, to tylko niektóre postawy, wspaniałe zilustrowane w powieści. Moja znajoma powiedziała mi, że płakała, czytając tę głęboko wzruszającą powieść. Wcale się nie dziwię i gorąco rekomenduję tę pozycję miłośnikom dobrej literatury. Zwłaszcza teraz, kiedy nie ustają wojny w Europie i na świecie.

Kristin Hannah „Słowik”, przełożyła Barbara Górecka, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2016.

czwartek, 8 sierpnia 2024

Jadwiga Wierzbiłło poleca


Nie tylko dla wierzących





Mam świadomość, że mamy taki okres, kiedy w mediach jest zapotrzebowanie na materiały zawierające opisy skandali, jakich dopuszcza się duchowieństwo, łącznie z innymi osobami konsekrowanym. Tymczasem ja z wielką przyjemnością będę tutaj polecać powieść, która idzie pod prąd wspomnianemu zapotrzebowaniu na afery z udziałem osób w sutannach lub habitach.

Kristian Hannah, autorka, jak pisze wydawca, cenionych bestsellerów, „Powrót do domu” poświęca dwóm braciom. Obaj pochodzą z dysfunkcyjnej rodziny, matka jest alkoholiczką, a na ojca nie ma co liczyć. Bracia rozstają się na kilkanaście lat, ale jeden ,pozytywny, stający w obronie brata, którego nikt nie jest w stanie okiełznać, bo pije, narkotyzuje się, awanturuje i nie ma za grosz zamiłowania do nauki, ucina z koleżanką z zasobnej, ambitnej rodziny krótki romans, którego owocem jest ciąża. Ojciec dziewczyny nakazuje aborcję i opłaca chłopaka, by wyraził zgodę na usunięcie ciąży. Nie wyobraża sobie, że jego córka może urodzić dziecko chłopaka ze slamsów. Dziewczyna ucieka ze szpitala, nie poddaje się zabiegowi. Wsparcie udziela jej pozytywny brat jej chłopaka, a ten, nagle wzbogacony, ucieka. Pomyślnym zbiegiem okoliczności robi karierę w Hollywood. Nie ma kontaktu ani z bratem, ani z ukochaną dziewczyną, która, wydziedziczona przez ojca, ale wspierana przez matkę i Francisa, tego pozytywnego brata Angela, kończy szkołę, potem studia medyczne, cały czas zajmując się Liną. Jej córce, brakującego ojca zastąpił jego brat, który miał powołanie i mimo środowiska, w którym musiał walczyć o przetrwanie, skończył seminarium i został kapłanem. Madelaine, ta samotna matka — lekarka jest nękana przez córkę, by wyznała, kim jest jej ojciec. Naturalnie nie zdradza jej jego tożsamości z lęku, by nie opuścił ani jej, ani jej córki. On nie wie, że jest ojcem. Tak jest do czasu, kiedy w krytycznym stanie trafia do rodzinnego miasta, bo konieczny jest przeszczep serca, a w szpitalu spotyka młodzieńczą miłość i dzięki niej odwiedza go brat w sutannie.

Kiedy trwa oczekiwanie na dawcę, brat aktora ulega wypadkowi i zostaje pobrane jego serce dla Angela, który nie jest świadom, kto jest dawcą. Następuje wielka zmiana w życiu aktora, lekarka wyjawia wreszcie Linie, kim jest jej ojciec, a obie są w rozpaczy po śmierci księdza, otoczonego za życia szacunkiem i miłością wiernych. Powieść traktuje o demoralizacji, nałogach, o egoizmie i poświeceniu, szlachetności, o sile miłości macierzyńskiej. Czyta się tę pozycję jednym tchem.


Kristin Hannah „Powrót do domu”, przełożyła Anna Zielińska, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2023.

środa, 7 sierpnia 2024

Daniel Rzepecki poleca

Powieść jak afrodyzjak




Teraz nie szokuje praca za granicą, a większe miasta mają siedziby międzynarodowych korporacji. Ale w czasie mojej młodości wyjazd na Zachód stanowił nie byle jakie wydarzenie, a mam na myśli wyjazd służbowy. Stał się on udziałem kolegi z naszej firmy, więc szczerze mu zazdrościliśmy i czekaliśmy nowin z innego świata po jego powrocie. Liczyliśmy też na jakieś drobne upominki. Tymczasem on po powrocie wyłożył na biurko pornusy, które wówczas widziałem pierwszy raz w życiu. Pięknie wydane, na doskonałym papierze z perfekcyjnie wykonanymi fotografiami par w erotycznych sytuacjach. Nasze panie były wyraźnie skrępowane, ale i one, jak koledzy, w końcu opanowały zażenowanie i zaczęły wertować te pornograficzne wydania. Potem wywiązała się dyskusja, jaki może być pożytek z takich pozycji, aż jeden z kolegów powiedział, że one mają charakter edukacyjny, bo prymitywna płeć brzydka może się douczyć, jak powinna wyglądać sztuka fizycznej miłości, która w naszej cywilizacji jest niedoceniana.

Więc kiedy czytałem „Maskaradę” Hannah Fielding, której powieści romansowe, zwłaszcza „Pieśń Nilu” były wielokrotnie nagradzane, pomyślałem sobie, że jest to pozycja, która doskonale wprowadzi czytelnika w arkana seksualnych doznań. Pouczy, jak je wyzwalać, jak doceniać pożądanie, które jest początkiem fizycznej fascynacji, która nie musi, ale może prowadzić do głębokiej i trwałej miłości.

Bohaterką powieści jest Luz, z pochodzenia Hiszpanka i Angielka, która wysłana edukacyjnie do Anglii wraca do kraju pochodzenia po ojcu i tu doznaje czegoś w rodzaju rozszczepienia uczuć. Ulega urokowi dwóch fascynujących mężczyzn, z których jeden jest Cyganem, a drugi należy do arystokratycznej i artystycznej bohemy. Proces zauroczenia i uwodzenia jest szczegółowo, wręcz fascynująco opisany, stąd ta zachęta, by powieść potraktować jako wprowadzenie do sztuki miłości, a jak czytelnik zwróci uwagę na wątek sensacyjny, na powikłania losów rodów, które połączyła miłość, to okaże się, że powieść przeczyta się jednym tchem do wyjaśnienia pod sam koniec zdumiewających zagadek.

Parę miesięcy temu przeczytałem na Waszej stronie rekomendację „Koncertu” tej samej autorki i okazało się, że to znakomity romans. A ta powieść, którą tutaj rekomenduję, w niczym nie ustępuje i tamtej nagradzanej pozycji.


Hannah Fielding „Maskarada”, tłumaczenie Piotr Art, druk Print Group. Sp.z o.o., Warszawa 2022.