Przekraczanie
granic
Obserwuję
w telewizji „Manichy”, młodzi, starsi, nawet nastolatkowie
wielkim głosem domagają się wolności w tworzeniu związków
jednopłciowych, swobody seksualnej, eutanazji dla niepotrzebnych, i
tak dalej, nie zastanawiając się, jakie będą dalekosiężne
skutki niczym nieograniczonej swobody. Pisarz Marcin Pilis w powieści
„Zemsta kobiet” rysuje wizję tego, jak daleko posunie się
swoboda obyczajowa. Nie ma w tej książce nachalnego moralizowania,
nie ma piętnowania tego, co przez stulecia było uznawane za zło, a
z czym wojowały kolejne rewolucje. On po prostu opisuje historię,
która może się zdarzyć, jeśli przestaną działać jakiekolwiek
hamulce, a egoistyczne potrzeby będą coraz bardziej wyrafinowane.
Sytuacja,
jakich wiele: dziewczyna wyjeżdża do Egiptu zarabiać. Tam nie żyje
ascetycznie, gdyż blondynka zwraca uwagę smagłych mężczyzn. W
kraju zostawiła — nazwijmy to — wielbiciela — z przekonaniem, że
zawsze może na niego liczyć i do niego wrócić, nie rozliczana z
tego, co i z kim robiła na północy Afryki. Dziewczyna od czasu do
czasu wraca do kraju, ale tym razem wraca nakłaniana dziwnymi
zachętami, które podpisuje „Dziadek”. Ona nie ma żadnego
dziadka ani po mieczu, ani po kądzieli, jej pamięć nie rejestruje
ojca, gdyż matka mocno zakonspirowała swoją przeszłość, a już,
jak się mówi, spoczywa w grobie. Jej mieszkanie, jej meble, jej
garderoba nie pozwalają wydedukować, jak przebiegało jej życie –
po każdej nieżyjącej osobie zostaje coś, co trudno tak do końca
zlikwidować.
Klaudyna,
takie imię nosi bohaterka, wraca zaintrygowana zachętami od
„Dziadka”. Idzie własnymi tropami sprzed kilkunastu lat, trafia
do szpitala, gdzie urodziła i zostawiła noworodka płci żeńskiej.
Biografię i pamięć uwolniła z tego balastu. Ale na dnie sumienia
został niepokój o córeczkę i potrzeba, by odszukać dziecko. A
córka trafiła do dysfunkcyjnego małżeństwa, które
przysposobienie dziecka traktuje jako źródło dochodu, bo państwo
finansuje wychowanie przygarniętego dziecka. A przecież wiemy z doniesień, jakie pojawiają się w mediach, że opieka zawodzi, że
przygarnięte małolaty są wykorzystywane na różne sposoby, a
kiedy zdarzy się okazja, za wysoką gratyfikację przekazywane w
inne ręce na przykład do seksualnych dewiantów. Naturalnie nie
należy uogólniać, bo nie dotyczy to wszystkich przybranych
rodziców.
Klaudynę
ogarnia niepokój, czy jej dziecko nie spotka podobny los.
A narracja
powieści pozwala równoległe obserwować sytuację Pauli,
wyrastającej w rodzinie zastępczej. Nastolatka marzy o prawdziwej
matce. Wyobraża sobie, że jest piękna i czuła, podczas gdy nie
moja matka i nie mój ojciec, jak nazywa przybranych rodziców,
dalecy są od serdeczności , ciepła, czułości. Klaudyna wytropi
informację, w jakim domu przebywa oddana do adopcji córka. Zjawia
się tam, ale za późno, nastolatka już została „przehandlowana”.
Autor cofa czas. Pozwala czytelnikowi poznać: „Dziadka”, pozwala
poznać tereny, na których stacjonowały radzieckie wojska, a
mieszkańcom Dolnego Śląska bliskie są obrazy tych garnizonów.
Sama jako była członkini TPPR byłam w tych garnizonach i przed
opuszczeniem ich przez Rosjan, i po transformacji. Mam przed oczami
niewielki placyk, dziwne patio w czworoboku zabudowań, gdzie
widziałam oddalone na odpowiedni dystans drzewa, na których
roztrzaskana kora wskazywała, że tu odbywały się egzekucja
sołdatów łamiących żelazne zasady.
Po
transformacji poradzieckie obiekty albo ulegały zniszczeniu, albo
były zagospodarowywane na różne sposoby. Jeden z nich pokazany
jest w powieści. Za sowieckich czasów okoliczne dziewczęta były
stręczone wyposzczonym seksualnie żołnierzom, w ostatnich
dziesięcioleciach w niektórych funkcjonowały burdele.
Cóż ja
będę mówić, dlaczego Klaudyna nie zastała córki w rodzinie
zastępczej. Musiałabym opisać kazirodztwo, brutalne nadużycia
seksualne i formy rodzącego się buntu kobiet, który osiągał
ostateczny kształt.
W książce
czytelnik znajdzie socjologiczne obserwacje, naniesie na nie swoje
własne doświadczenia, zastanowi się, czy są granice, których nie
można przekraczać. Powieść miejscami jest brutalna, wstrząsająca,
ale pokazuje, że oprócz bydlaków w ludzkiej skórze jeszcze chodzą
po świecie ludzie przyzwoici. Powieść na pewno dostarcza wartkiej
lektury, silnych napięć, w tym kryminalnych i psychologicznych i
doprawdy warto ją wziąć do ręki choćby po to, żeby zastanowić
się, czy są nieprzekraczalne granice i czy warto przypominać o
nich.
Marcin
Pilis „Zemsta kobiet”, Wydawnictwo LIRA, Warszawa 2019.